Dom tępych noży 11

Dom tępych noży
Dla Marioli, bez której nic nie byłoby możliwe
Rozdział 11

Pamiętam, i to pamiętam bardzo dokładnie. Lisa miała wtedy siedem lat i dwóch trochę starszych braci – Bossego i Lassego. Ole przechodził po dachu do Lassego. Britta i Anna mieszkały w Zagrodzie Północnej.

Najlepszą koleżanką Lisy była Anna. Raz dziadek opowiadał im jak uciekł z domu. One też chciały uciec, przygotowały nawet kanapki. Ale zaspały i nie uciekły.

Pamiętam, jak kiedyś ojcowie zabrali nas nad jezioro Ciche, by łowić raki. Nocą. Potem paliliśmy ognisko. Noc była ciemna, gwiazdy mrugały jak obietnice. Ojciec ugotował raki, a potem, gdy zrobiło się zimniej, owinął mnie kocem żebym nie zmarzł.

Pamiętam, i to pamiętam bardzo dokładnie – wszystko to działo się prawie na moich oczach, w niedużej wiosce na południu Szwecji, setki kilometrów od naszego pustego domu, w jakimś niewyobrażalnym świecie, możliwym chyba tylko w tej książce, którą kazali mi czytać w szkole. Nauczycielka nie była właściwie niczemu niewinna – ona chciała tylko, żebym przeczytał obowiązkową lekturę. Nie mam pojęcia kto i z jakiego powodu wpisał te książkę na listę naszych lektur – w końcu nic w niej nie zgadzało się ze światem, w którym żyliśmy. Najpierw się ociągałem, nawet dostałem uwagę do dzienniczka, w końcu przeczytałem. I pamiętam, i to pamiętam bardzo dokładnie – chodziłem potem po naszym domu, naszym podwórku, naszej szkole, chodziłem po naszym zburzonym wojną i skleconym na nowo mieście, patrzyłem na szare, odarte z tynku domy, na zgłuszoną palonymi w piecach śmieciami zieleń trawników, patrzyłem w twarze tych, których znałem i tych obcych, których mijałem na ulicach, którzy w szarych, prawie takich samych płaszczach, zamknięci w swojej własnej ciszy przemijali dzień za dniem – i w głowie miałem tylko jedno pytanie: gdzie ci z Bullerbyn?

error: Content is protected !!