Zaproszenie
Ockną się dopiero gdy czarne róże wyroków będą już rozdane
Gdy za późno będzie na płacz i prawdę zachwytu
Za późno na zielone kłamstwo oczarowania
Kto nigdy nie zaznał
Skupienia godzin nieciasnych
Godzin nasączonych światłem opuszczenia
Godzin niespiesznych godzin wytrwałych
Błogosławionych niczym godzin pogodzenia
Ten wciąż płynąć będzie
Z jednej rzeki wpadając do drugiej
Bez szans na odnalezienie ujścia
Bez szans na odnalezienie oceanu
Tułacze nieskończonych wcieleń
Im co na oścież otwarte zdaje się zawartymi wrotami
Wrotami z dębu spiżu i żelaza
Topornymi wrotami przestrachu
Ich wylęknione stopy nie wydepczą nam nowych dróg
Ich uschnięte oczy nie porwą się na szańce poznania
Ich rozłupane łzy nie nakarmią pustyni