Wtorki pod oczami

Wtorki pod oczami

To nie jest ta chwila,
W której łzy same cisną się do oczu.

Nie jesteś nawet na półmetku,
I choć masz już za sobą niezły kawał drogi
To właściwie dopiero początek.

Nie masz pojęcia
Co jeszcze cię czeka –
Nikt jeszcze nie szedł twoją drogą.

Jesteś na drodze, z której nie można zawrócić.
Jesteś na drodze, którą można jedynie porzucić.

Myślisz, że ci wolno,
Myślisz, że ci szybko,

A być może najlepszy jest pośpiech umiarkowany,
Przyciszony, nie przygaszony,
Taki który nie powoduje zadyszki.

Wybacz więc, że na dłużej
Zanurzę się w literaturze.

Z wyświechtanych słów i z nowych,
Które jeszcze nie znają swoich znaczeń
Będę budował świat

Od nowa.

Wzniosę do nieba wieżę,
W którą potem głęboko uwierzę.

W jaskini
Na pustyni
Znalazłem dzban pełen rękopisów
Napisanych w języku,
Którego dopiero musimy się nauczyć.

Dopracowany w najdrobniejszych szczegółach
Nowy, skrojony na miarę naszego pokolenia bóg,
W swojej nieskończonej dobroci pozwoli nam
Wąskimi schodami wspinać się na sam szczyt
Ostrożnie, krok po kroku,

Rok po roku,
Ufając,
Że tam otrzymamy nagrodę, którą nam obiecał.

Jesteś ojcem własnej nadziei
I nie ma żadnych innych ojców nad tobą.

Nieliczni, którym uda się osiągnąć szczyt
Przepełnieni tym, w co sami chcieli uwierzyć,
Staną w obliczu nieistniejącego światła
I zrozumieją, że zostali,
Że nie ma już czasu na powrót, i teraz już tylko
Wódka i żółte pomidory.

error: Content is protected !!