Pewnego dnia to wszystko się skończy i jak gdyby nigdy nic
Rozprysnę się na centylion kawałków, które wprowadzą mnie
Do innych istnień, którymi się stanę.
Pewnego dnia to wszystko się skończy i po raz kolejny
Przekroczę próg, którego nie będę pamiętał i będzie tak,
Jak gdybym znów istniał po raz pierwszy.
Nawet największa fala pamięci nie przyniesie ze sobą
żadnych wspomnień. Jak gdyby niczego przedtem nie było, a przecież jest
Oczywiste, że każdy ruch, każdy nawyk
Jest owocem trwającego od milionów lat procesu,
Którego z pewnością nie jestem zwieńczeniem.
To, kim byłem, trwa w tym kim jestem,
Choć być może to nie jest aż takie ważne. Jestem
Za to niezmiernie ciekaw jaką formę wybiorą dla siebie
Moje atomy gdy kiedyś tam połączą się
Z atomami innych istnień, których także od dawna już nie będzie,
Choć przecież ‘nie będzie’ nie istnieje a przyszłość i przeszłość są jedynie
Pustymi abstraktami wymyślonymi dla uspokojenia języka
Zagubionych w czasie
Dzieci wiecznego niepokoju.
Pewnego dnia to wszystko się skończy
I wszystko znów zacznie się od nowa.