Na chyba niebieskim już niebie
Na chyba niebieskim już niebie linia
Rysuje się obok drugiej potem pierścień pierścień
Napełnia się zielenią jak zatruta studnia
Jej cembrowina wznosi się ku wyższemu niebu
To nie jest linia twoich piersi
To nie jest aureola twoich rąk
Moje oczy śledzą je bezustannie
Twoja dwojaka zieleń pozbawiona jest żółci
Twoja pierś nieporuszenie twoja pierś jaskrawy cień
Żelazna rękawica podboju wyrasta mi nową niedzielą
Inni bezustannie wspinają się do nieba
Są już tak daleko odwracają się ode mnie z gwiazdami