Moją jest winą ten wiersz bez tytułu

Moją jest winą ten wiersz bez tytułu

Każde słowo miało kiedyś swoje znaczenie
I każde zdanie było jasne i oczywiste

Ptaki bez lęku śpiewają przed świtem
Dzięcioł dzięcioli aż rozłupie konar

Oto nadeszły dni dzięcioła dni bezlitosnych pytań
Dni zaglądania pod skórę i grzebania w szczegółach

Oto bowiem wszystko upadło w zatraceniu
Oto bowiem wszystko zostało stracone

Nauczycielu nauczycielu
Zawróć z drogi pomóż dokonać odczytania

Rewolucja poranków
Wiersze ułomne jak skała
Wiersze znoszone i zdezelowane
Wiersze znudzone i płytkie
Wiersze spisane by wypełnić świt
Wiersze które nie obudzą nikogo
Wiersze które nie dopominają się o nic

Nauczycielu uzdrowicielu
Jak dzieci
Bawiące się sznurem zatwardziałych pereł
Jak bezbronne dzieci
Walczące z poplątanym sznurem

Zawróć z drogi
Przywróć prostotę świata
Prostotę linii prastarą skromność liczb
Racz nam dać znowu

Ani żuk
Ani motyl
Ani nawet szerokorożny jeleń

Nie potrzebują ciebie i twoich wskazówek
Nie zadają pytań i nie szukają odpowiedzi
Istnieją dzięki bezrozumnemu pożądaniu

Niezdolni do buntu
Niezdolni do abstrakcji
Niezdolni do wytworzenia prądu

Nie jesteśmy żukami nie jesteśmy motylami
Posiadamy je bezgranicznie
Lecz to nam trzeba wykładać wszystko dokumentnie

Nauczycielu nauczycielu
Gdziekolwiek jesteś
Wzywam cię do powrotu

error: Content is protected !!