Która wiesz jak uboga jest rozpacz
Totemie wiedzy
Iglico przenikliwości
Wylękniona przewodniczko progów i okien
Piękna jak salamandra w locie
Wyszłaś z nocy tak głębokiej
Że jedynie przypadek mógł podarować mi ciebie
Czy świat potraktuje cię na serio
Czy też osaczy barbarzyńcami o ustach skleconych z odpadów
Ustach obwisłych z braku pożądania
Ustach głupców powtarzających powierzchowne opowieści
Czy świat zapamięta cię odporną jak drogowskaz
Czy też nie zapamięta cię wcale
Jest mi to zupełnie obojętne
W wąskich korytarzach niespełnienia
To ty jesteś moim tlenem i wodorem
W ciasnych sukniach obrzędów
Nasycam się tobą i przybijam do ciebie
W lwiej dobroci serca
Jak spasiony tankowiec promienieję
W umiłowaniu ciszy i pewności jutra
Zielonymi listkami radości
Ciężka roso zaginionych poranków
Hamaku niezachwianej krwi
Odkąd odebrano nam pewność zmartwychwstania
Mówię że wyszłaś z nocy głębokiej