Ananas, nie pytając nikogo o zgodę
Z naturalną determinacją
Wypełnia pustą do niedawna przestrzeń
Owocem pełnym bromelainy, wapnia oraz innych cudów.
Żółte słońca plastrów kuszą, strzałą
Trafiają w centrum mojego wszechświata smaków.
Jestem oślepiony, bezradny, czteroletni.
Cudownie jest poddać się
Gęstwinie prostolinijnego smaku,
Kojącej wodzie zrozumienia, siarczystej
Pułapce nagiej epifanii.
*
Jakże rozbrajająca jest
Cierpliwość owocu.
*
Uczciwy jak wróżba z ręki, przyjazny jak dłoń
Starca dotykającego dojrzewającą dziewczynkę,
Nie pytając nikogo o zgodę
Twój najgorszy wróg
Zamieszkał w tobie.
Z naturalną determinacją sieje
Spustoszenie, a ty
Możesz jedynie przyglądać się
Jak twój niewzruszony przeciwnik
Jednego po drugim
Pozbawia cię
Białych żetonów życia,
Aż w końcu ostatnia, bezbolesna chwila
Trafia w ciebie i w ciszy, w której nie odzywa się już nikt
Więdną zagłodzone światła. Życie tężeje
W cierpki bursztyn minionego czasu, i rozumiesz teraz
Że to, co trafia nas w pół drogi wcale nie jest deszczem.
Jesteś niepowtarzalna, a jednak odchodzisz. Ty gaśniesz, a
Na nas też już pora.