Święte imperium 33

Święte imperium

Rozdział XXXIII

Potrzebujesz znacznie lepszego aparatu, powiedział Jean-Baptiste patrząc na zdjęcie, które Juliett właśnie zrobiła komórką. O wiele lepszego. Na tym ledwo co widać. Tylko dlatego, że ekran jest taki mały, odpowiedziała Juliette, odwracając twarz od morza by uniknąć wiatru. Na komputerze będzie wyglądać znacznie lepiej. No nie wiem, powiedział Jean-Baptiste, nie ja jestem fotografem, ale z tego co mi pokazałaś (poprzedniego wieczoru przeglądali u niej kilka książek fotograficznych) wydaje mi się, że ten obiektyw jest do bani. Masz dobre oko. Potrzebujesz jednego z tych aparatów, tych w których można zmieniać obiektywy czy jakoś tak. Ciężkie są, powiedziała Juliette, nie mam ochoty na dźwiganie takich ciężarów przez cały dzień. Widziałeś kiedyś tych fotografów? Statywy, plecaki i bóg wie co jeszcze. Jak żołnierze idący na wojnę. Jestem pewna, że to się zaczyna od niewinnych rozmów na temat wielkości sensora, pikseli i takich tam, i zanim się obejrzysz już wydałeś tysiące na sprzęt. Nie dla mnie tłuczenie się po okolicy obładowana jak osioł. Ja bym to dla ciebie nosił, powiedział Jean-Baptiste. Możesz tylko pomarzyć! Wolę ciebie takiego, Juliette odpowiedziała stanowczo i otoczyła go ramieniem. Szli wąską ścieżką wzdłuż poszarpanych klifów, w bezpiecznej odległości od krawędzi. Małe łodzie cięły wodę w drodze do Marsylii, a może do Cassis, albo do La Ciotat. Samochód Juliette zaparkowany był w zatoczce przy Route des Crêtes, szli już jakieś dwadzieścia minut. Długi poniedziałkowy wieczór. Juliett stała teraz oddalona o kilka kroków od niego, trzymając oburącz komórkę i przesuwając ją wzdłuż horyzontu, próbując pochwycić kolejną panoramę. Jean-Baptiste usiadł na kępce trawy i czekał, aż do niego dołączy. Paryż powinien zostać zbudowany bliżej morza, pomyślał. Albo przynajmniej Estagel.

Mam! Mam! Popatrz! Juliette podeszła i pokazała mu zdjęcie, pukając w ekran by je powiększyć i przesunąć w lewo i w prawo, by mógł zobaczyć je w całości. Świetne, prawda? Usiadła obok niego i badała je sama, przesuwając je bardzo powoli wzdłuż ekranu. Ostre jak skały. Świetnie. 

Myśłę, że powinnaś je wydrukować i oprawić. Dobrze by wyglądało na ścianie, powiedział Jean-Baptiste Matin. W pokoju czy w korytarzu? – zapytała Juliette.  Oczywiście, że w pokoju, odpowiedział pewnie Jean-Baptiste.  Duże, w białej ramie. Białej? Juliette była skonsternowana. I tak nie ma tam miejsca na duży format. Myślałem o MOJEJ ścianie, nie twojej, Jean-Baptiste powiedział uśmiechając się z satysfakcją. O ty… powiedziała Juliette i wsadziła mu łokieć w bok. Ała, to boli! Powiedział Jean-Baptiste bez podnoszenia głosu. Naprawdę chciałbym je tam mieć. Jak dla mnie to jest twoje najlepsze. No i te kolory. Zimą przydałoby się trochę słońca w pokoju.

Położył się na plecach z rękami z tylu głowy. Biała chmura unosiła się w górze, rzucając cień gdzieś na skały za nimi. Duża, ciężka chmura wisiała trochę dalej w głąb lądu. Powinna być burzowa, ale wydaje się, że więcej w niej słońca niż deszczu. To nie jedna chmura, ale zbiorowisko chmur, przemieszczających się razem, nigdy nie oddalających się od siebie, jak gdyby zebrało się jakieś plemię gotowe do decydującej bitwy. Jeśli zmrużysz oko tylko na krótką chwilę nie zmieni się wcale, ale jeśli zamkniesz je i otworzysz po minucie, zobaczysz, że zmienił się cały jej kształt, ale że wciąż trzyma się razem. Języczek srebra dotknął jej krawędzi. Podróżowała w głąb lądu. Powinienem opisać tę chmurę, pomyślał Jean-Baptiste.

Gdy jechali do domu słonce było już nisko a słaby księżyc wysoko na niebie. Można by robić zdjęcie z tego samego miejsca co kilka minut, i nigdy nie byłoby to takie samo, Juliette powiedziała, częściowo do siebie a częściowo do niego. Racja, powiedział Jean-Baptiste, gdyby nie fakt, że artyści ciągle uganiają się za nowymi wrażeniami. Nigdy nie wydają się być w pełni zadowoleni z tego, co znajdą czy stworzą. Zawsze polują, zawsze szukają nowego dreszczyku, zawsze coś innego ich podnieca. Żadnej stabilizacji. Przeklęte dusze. Nowy krajobraz, nowe niebo, nowa inspiracja, nowa kobieta… Ostrożnie panie Matin, to cię może zaprowadzić na manowce, wtrąciła Juliette, sam jesteś pisarzem. Kiepskim pisarzem, odpowiedział jej Jean-Baptiste. Ty jesteś moim jedynym czytelnikiem. Jak na razie, odpowiedziała u Juliette jednocześnie skręcając kierownicę by wziąć otwierający się przed nimi zakręt. Naprawdę potrzebujesz lepszego aparatu, Jean-Baptiste nie był wstanie znaleźć lepszej odpowiedzi.

Kochali się poprzedniej nocy, i tej także. Mówiąc szczerze, w tamtym tygodniu kochali się w każdą noc. Mówiąc dokładniej, kochali się więcej niż raz dziennie. Muszę tutaj od razu przyznać, że naprawdę doceniam twoje zainteresowanie. Ktoś, kto wyłuskał na tę książkę kilka monet – i spenetrował jej akcję aż do tego miejsca – ma pełne prawo oczekiwać, że opowiem o tym coś więcej. A jednak, proszę cię, mój drogi czytelniku, bardzo ładnie cię proszę, byś pozwolił im w tych intymnych chwilach na odrobinę prywatności. Sam widziałeś, że nie wzbraniam się z usatysfakcjonowaniem podglądaczy raz, czy nawet dwa razy, ale naprawdę nikt nie powinien naciągać mnie na więcej. Nie mówiąc już o tym, że opisywanie przygód seksualnych tej samej pary więcej niż trzy razy to nic innego jak zwyczajne pierdolenie.

2021:

Tenbury Photographic Club – October 13th, 2021
Tettenhall Wood Photographic
– August 4th, 2021
Uckfield Camera Club 
– August 5th, 2021
OffShoot Photography Society 
– August 16th, 2021 (awaiting final confirmation)
Hemel Hempstead Photographic Society –
September 13th, 2021
Reflex Photographic Club
– September 16th, 2021
Whitstable Photographic Group – September 27th, 2021
Hey Camera Club
– October 12th, 2021
Tenbury Photographic Club
 – October 13th, 2021
Norwich & District Photographic Society
– November 2nd, 2021
Peterborough City Camera Club – November 23rd, 2021 (awaiting final confirmation)

error: Content is protected !!