Święte imperium 10

Święte imperium

Rozdział X

Co to ma ogóle znaczyć?

Rano znalazł na podłodze kopertę, którą ktoś wrzucił przez szparę pod drzwiami. W środku była pojedyncza kartka papieru z tymi słowami napisanymi na maszynie na samej górze, reszta strony była pusta, jak gdyby ktoś porzucił pisanie listu zaraz po tym jak go rozpoczął.

Ani list, ani koperta nic mu nie powiedziały. Żadnego podpisu, żadnych linii papilarnych. Napis był w Times New Roman, jednej z najczęściej używanych trzcionek. Koperta była zwyczajna, papier cienki – musiał pochodzić z ryzy taniego papieru jaki sprzedają wszystkie supermarkety, nie licząc tysięcy małych sklepów w całym kraju. Nie było żadnych podpowiedzi.

Obiad zjadł w domu a po południu wyszedł. Dziś mijało siedem miesięcy od zakończenia procesu. Stopniowo rozpoznawano go coraz mniej. Nawet jeśli ktoś poznał go w sklepie albo na ulicy, najczęściej nie zwracał już na niego uwagi. Dziś były jego urodziny.

Po procesie był pewien, że chce sprzedać Estagel. To stary La Rivière przekonał go żeby tego nie robił, mówiąc mu przez telefon Nigdy nie wierzyłem, że to pan. Jeśli pan sprzeda, pański wybór, ale jeśli pan zostanie, ja będę dla pana wciąż pracował. Tak samo Jérôme.

Było już po sezonie. Wino sprzedało się dobrze. Mógł kupić więcej ziemi, jeśliby chciał. Wiedział jednak, że nie będzie tam mile widziany. Bez znaczenia jak bardzo szanowano starego La Rivière, w tej jednej sprawie miasteczko mu nie ufało. Młodzi mogli sprawiać kłopoty gdyby się tam pojawił. Co prawda z garstką młodzieniaszków poradziłby sobie bez problemu, ale po co mu to. Po opuszczeniu Kręgu miał prowadzić ciche, niczym niezmącone życie. Teraz ten plan był tak samo realny jak przeprawa przez zburzony most w Avignonie.

error: Content is protected !!